Nowa Dziewica, sierp i młot

„Nie tylko nazwa ale i symbol musi być nowy. Symbole są najważniejsze!” - stanowczo postawił sprawę wicemarszałek Ilicz Pierzasty patrząc na zebranych w jego gabinecie liderów Nowej Dziewicy. Wszyscy byli rozkojarzeni po upojnym trzydniowym celebrowaniu sukcesu. Ale nie Pierzasty, który z wysiłkiem dławił wspomnienie dzieciństwa. Miał nieustający żal do rodziców, że na chrzcie nie dali mu Włodzimierz...
Sekretarz Przednówka Stefan Karwowski obficie gasił skutki upojenia sukcesem służbową marszałkowską Nałęczowianką. Lider Przednówka Robert Muchoń miał jak zwykle lekko nieobecny wzrok i tajemniczy uśmieszek błądzący po twarzy.
„Pewnie znowu zobaczył na korytarzu Karola Gutenberga z "Osobno" i odleciał” - pomyślał złośliwie Pierzasty – i dodał w myślach łamiąc zasady prawomyślności nowodziewiczej: „jakby mu tam tych rowerowców w Brukseli było mało, jeszcze się za naszym Yeti rozgląda, oj da mu popalić Chichotek jak się dowie”.
„To może róża?” - zapytał wynędzniały i wyraźnie struty poseł i sekretarz generalny DLS Złamasek.
„Róże są takie nasze, lewicowe, czerwone czasem jak Luxemburg i w ogóle słuszne. Kojarzą się też z czystością, niewinnością i wszystkim tym co niepokalane” - dodał w uniesieniu.
Poseł Złamasek głodował już niczym wicepremier Krowin drugi miesiąc. Mógł być więc uniesiony. Wyjadał łapczywie służbowe wicemarszałkowskie paluszki i dyskretnie upychał po kieszeniach cukierki zamówione przez Pierzastego dla odwiedzającej czasem Sejm dziatwy. Sekretarz DLS sypiał ostatnio bardzo źle, bo pod drzwiami swojego sejmowego pokoju. Oficjalnie dlatego, ponieważ z głodowej pensji posła wyżyć nie sposób, nieoficjalnie, bo jako młody lewicowy profesjonalista nie potrafił używać karty kredytowej, a klucz do pokoju zgubił.
„Absolutnie nie!” – zaprotestowała, wpatrując się w Pierzastego jak w obraz, posłanka, rzeczniczka Stefania Teresa Robakowska.
Robakowska niewiele pamiętała z ostatnich 48 godzin. Zresztą. Iluż to godzin w życiu ona nie pamiętała. Wśród obrazów, które do niej wracały z resztek oparów zmęczenia postkonwencyjnego, wyłaniała się twarz Ilicza Pierzastego. A potem chyba łydka. Lub jakaś inna mniej wyraźna kończyna. Miała przynajmniej nadzieję, że to był Pierzasty.
„Róża jest falliczna i jako taka nie tylko jest nieodpowiednia dla Nowej Dziewicy, ale obraża naszych braci" - próbowała argumentować Robakowska.
„..i siostry” - wtrącił niespodziewanie przytomnie Muchoń - "obraża też siostry" - zaakcentował.
„I siostry ze środowisk QWERTY” - nie dała się wybić z rytmu Robakowska.
"Ta koncepcja z różą przypomina mi na dodatek czasy słusznie minione rządów ociekających testosteronem Mścisława Killera” dokończyła tryumfalnie rzeczniczka. Zresztą jakakolwiek wypowiedź bez Killera była dla niej pozbawiona sensu. Wiedziała, że gdy tylko wymieni nazwisko "Killer", to na reakcję nie będzie musiała długo czekać.
„Tfu, tfu na pohybel” - wszyscy uczestnicy spotkania, na samo wspomnienie europosła Killera, splunęli zgodnie przez lewe ramię i trzykrotnie okręcili się wokół własnej osi niezgodnie z ruchem wskazówek zegara.
„Falliczna róża...” - znowu rozmarzył się Muchoń. „Może nie jedna, ale dwie róże, skrzyżowane” - rzucił, ale jednak dyskretne chrząknięcie Robakowskiej sprowadziło go na ziemię
„To może coś bardziej kobiecego. Wagina na przykład?” – zaproponował pytająco Złamasek, który chciał wysondować reakcję obecnych na sali pań obojga płci.
„Wagina sprawdziła się świetnie na paradach równości, zdaje się też Platfusom poprawiła notowania w kampanii?” – Złamasek z głodu zaczął już tracić kontakt z rzeczywistością.
„Nie, nie, nie i jeszcze raz nie” - to Stefan Karwowski uznał, że trzeba coś powiedzieć.
"Zapewniam was, że to odstraszy od nas drwaloseksualnych towarzyszy z partii Gutenberga, którzy się ostentacyjnie nie przyłączyli do naszego trójkąta” - ciągnął poseł Karwowski spod Kobyłki. „To musi być coś tradycyjnego, ale też nowego – choć prawda, że symbole płciowe świetnie się sprzedają we współczesnej reklamie i są w odpowiedniej konfiguracji prorodzinne” - dodał jak na specjalistę od cyberbezpieczeństwa przystało.
„Tak, tak. Wydrzemy Klęczyńskiemu prorodzinny elektorat naszymi dżenderowymi symbolami Nowej Dziewicy” - odezwała się niespodziewanie milcząca dotychczas Loretta Śmiechna, która doganiała w swoim tempie treść dyskusji. „To musi być pierwiosnek męski i żeński. I te oba pierwiosnki muszą być splecione w akcie sprzeciwu wobec starych zmurszałych i samczych obyczajów” - dodała, robiąc przy tym taką minę, jakby cokolwiek rozumiała z tego, co powiedziała.
„Pierwiastek” - wtrącił milczący od dłuższego czasu marszałek Pierzasty.
Czuł się dziwnie. Inwencja jego współpracowników i koalicjantów oszołomiła go trochę. Nie lubił, jak otoczenie jest nagle kreatywne i na dodatek mądrzejsze od niego. Pierzasty już od pierwszej wizyty w piaskownicy miał przeświadczenie o swojej wyjątkowości do czasu, kiedy dzieci nie zburzyły mu zamku z piasku. Ten koszmar prześladował go od zawsze i starannie dobierał sobie otoczenie, którego iloraz inteligencji powinien oscylować gdzieś w okolicach temperatury pokojowej w chłodny dzień.
Teraz poczuł się jakoś niepewnie. Nie dość, że musi nosić ten koszmarny garnitur zamiast pastelowego swetra, to jeszcze Robakowska wpatruje się w niego robiąc zeza. Wszystko było nie tak. Brakowało Iliczowi poczucia bezpieczeństwa, które dawał mu uspakajający dotyk laski.
Jednak niespodziewanie poczuł przypływ siły. Tej samej, którą przed laty miał w sobie pracując nad jedną ustawą. Stwierdził, że musi przejąć inicjatywę. W końcu to on jest tutaj Winnetou.
„Postanowiliśmy więc: coś kobiecego i coś męskiego, nawiązanie do hmm... kopulacji” – rzucił twardo, stanowczo i jak prawdziwy facet. Nie wiedzieć czemu Robakowska spłoniła się, jak owa odrzucona w dyskusji róża.
„Ale symbol Nowej Dziewicy musi też podkreślać, że nasze nowodziewicze tradycje nie są oderwane od bazy” – rzekł wicemarszałek Ilicz i w duchu pogratulował sobie. Słowo „baza” pamiętał jeszcze z wieczorowych kursów marksizmu-leninizmu.
„A więc ustaliliśmy zasady. Jaki więc tow…. koledzy symbol proponujecie?” - zapytał, przeciągle spoglądając na umęczonych zgromadzonych.
Nie wiedzieć czemu, oczy wszystkich spoczęły na stojącej na półce książce. To był prezent dla wicemarszałka Pierzastego, od przewodniczącego koalicyjnej partii "Osobno" – Karola Gutenberga. A na okładce... pierwiastek żeński – sierp, oddawał się z nowodziewiczym zapałem, napastującemu go młotowi.
Wszyscy zadumali się głęboko... Tylko Robakowska pomyślała prosto: "Znowu będę kłosem zboża".
Marian Jaskrawy